Natknęłam
się ostatnio na ciekawe zjawisko, które opisują amerykańskie media.
Założę się, że Ty też je znasz, bo chociaż dopiero teraz ktoś postanowił
to nazwać, faceci zachowują się tak od bardzo dawna…
Chodzi o tzw. breadcrumbing czyli… rzucanie okruszków. I nie mam tu wcale na myśli rozsypywania okruszków chleba.Na
pewno choć raz przydarzyło Ci się coś takiego. Poznałaś fajnego faceta,
który Cię zauroczył. Spotkaliście się raz czy dwa, było miło i
obiecująco… ale potem on zrobił krok w tył. Coraz trudniej było się z
nim umówić, SMS-y od niego przychodziły rzadziej… ale jednak wciąż
przychodziły.
Myślałaś,
że skoro czasem do Ciebie pisze, to jeszcze nie jest tak źle. Może po
prostu jest zajęty i dlatego odzywa się raz na miesiąc. Z każdym jego
SMS-em byłaś coraz bardziej przekonana, że przecież nie pisałby do
Ciebie, gdyby Cię nie lubił. A Twoje nadzieje na związek z nim rosły…Tyle
tylko, że poza okazjonalną wymianą SMS-ów niewiele się między Wami
działo. Ty miałaś nadzieję, ale on nie bardzo kwapił się do tego, żeby
się z Tobą spotykać. Raz na jakiś czas może i udało się Ci się go
wyciągnąć na randkę, ale potem wszystko wracało do punktu wyjścia –
jeden SMS na tydzień. Czasem jakieś polubione zdjęcie na facebooku.
Miałaś szczęście, jeśli udało Ci się z nim spotkać raz na dwa miesiące…W
Twojej głowie to pewnie były oznaki, że mu w jakiś sposób zależy.
Chociaż na pewno przyznasz, że czułaś się coraz bardziej sfrustrowana.
Widywaliście się rzadko, zdawkowe wymiany SMS-ów przestawały Ci
wystarczać… Chciałaś więcej, ale ta znajomość zupełnie nie posuwała się
do przodu… Od miesięcy stała w zupełnie niesatysfakcjonującym miejscu.Ale skoro on czasem do Ciebie pisał, to przecież znaczyło, że kiedyś rozwinie się między Wami coś więcej, prawda?Nieprawda. Wiem, że brutalnie to brzmi. Ale przydarzyło Ci się dokładnie to, co amerykańskie media określają dzisiaj jako breadcrumbing.
Spotkałaś faceta, który karmił Cię okruszkami zainteresowania. Nie miał
ochoty się angażować, ale też nie był gotowy, żebyś zupełnie zniknęła z
jego życia… Dobrze było wiedzieć, że od czasu do czasu może z Tobą
pogadać. Pewnie pochlebiało mu to, że go lubisz. A on lubił wiedzieć, że
czasem o nim myślisz. Nie chciał, żebyś się zniechęciła, więc dbał o
to, żeby co jakiś czas rzucić Ci jakiś smakowity kąsek – pięć minut
flirtu, randkę raz na miesiąc, czasem SMS na dobranoc. Karmił Cię takimi
okruszkami, żeby Twoje zainteresowanie nie umarło z głodu.Trudno
powiedzieć, na ile robił to świadomie. Może naprawdę na jakimś poziomie
Cię lubił. Ale najwyraźniej nie na tyle, żeby porządnie zadbać o tę
znajomość... A może bardziej atrakcyjna od Ciebie była dla niego
świadomość, że ktoś się nim interesuje?Nie
wszyscy faceci rzucający takie okruszki muszą być narcyzami… ale
wszyscy mają jedną wspólną cechę: ich stosunek do Ciebie utknął w
martwym punkcie. Polubili Twoją obecność na tyle, żeby z niej nie
rezygnować, ale jeszcze niewystarczająco, żeby naprawdę się zaangażować w
tę znajomość…Czy można było tego uniknąć? I tak, i nie. Jeśli trafiłaś na prawdziwego narcyza, trudno byłoby zmienić jego stosunek do świata…Ale
możliwe też, że facetowi po prostu zabrakło czegoś na samym początku
Waszej znajomości. Czegoś, co przeważyłoby szalę i od początku
zaintrygowało go na tyle, żeby chciał Cię poznawać coraz bliżej i
angażował się coraz mocniej. A nad tym można już zapanować.Wszystko
sprowadza się do tego, jakie wrażenie robisz na facetach podczas
pierwszych spotkań i pierwszych rozmów. Czy potrafisz ich zaintrygować, a
może od razu odsłaniasz wszystkie swoje karty… A.Szlęzak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz